Anomia w PiS

U schyłku rządów poprzedniej koalicji PO – PSL  prezes Prawa i Sprawiedliwości stworzył określenie imposybilizm. Miało ono symbolizować niezdolność działania  i rozwiązywania problemów rządowych oraz różnych instytucji państwowych. Moim zdaniem Prawo
i Sprawiedliwość jako partia, która jest niezdolna do sprawowania władzy, przeżywa kryzys    związany ze słabością przywództwa i brakiem sprawczości. Mimo że PiS jest partią będącą
na czele sondaży przed kolejnymi wyborami, to nie będzie miała dostatecznie dobrego wyniku, aby rządzić samodzielnie, a poprzez różne działania i pychę Jarosława Kaczyńskiego utraciło zdolność budowania sojuszy. Uważam, że PiS myślało, iż po drugiej stronie ma
do czynienia z ludźmi słabymi, którzy zaraz się pokłócą. Tymczasem koalicja 15 października trzyma się mocno i obnaża brak pomysłu i słabość przywództwa Kaczyńskiego. Prawo
i Sprawiedliwość przeliczyło się, budując rozmaite zapory w postaci prezydenta Dudy czy tak zwanego Trybunału Konstytucyjnego. Poprzez ustawowe betonowanie różnych instytucji prezes Kaczyński myślał, że doprowadzi do chaosu w państwie i szybkiego upadku rządu Donalda Tuska. Tymczasem pierwsza niespodzianka to wysoka frekwencja – obywatele wyraźnie opowiedzieli się za zmianą władzy.  Kolejnym etapem było zdecydowane działanie koalicji 15 października. Nie mnie oceniać, czy wszystkie metody zastosowane w instytucjach państwowych są zgodne z prawem. Od tego są sądy, które to ocenią, co już zresztą czynią.  Moim zdaniem słabość PiS polega na tym, o czym w kampanii wyborczej mówili przedstawiciele partii. Cały czas powtarzali, że Tusk jest Niemcem i gdy zacznie rządzić, zabierze wszystkie benefity socjalne, podwyższy podatki, zlikwiduje 13 i 14. Tymczasem poza wyłączeniem fabryki hejtu, jaką w powszechnym odbiorze była TVP ( a wyborcy PiS-u widzą, że „M jak miłość” czy „Ojciec Mateusz” nadal są emitowane), to tak naprawdę dla zwykłego Kowalskiego nic się nie zmienia. Moim zdaniem to właśnie ten stan społeczny wywołuje
u  Jarosława Kaczyńskiego wściekłość, gdyż PiS nie ma punktu zaczepienia, jakim była choćby katastrofa smoleńska czy retoryka antyunijna. Próbuje się stworzyć mit wokół skazanych Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, ale to też akcja krótkodystansowa i nie da się na niej zbudować czegoś, co pociągnie Prawo i Sprawiedliwość. Czy można zatem zaryzykować tezę, że nasz dualizm partyjny ma się dobrze? Czy Tusk na dłuższą metę nie może żyć
bez Kaczyńskiego, a Kaczyński bez Tuska? Czy jeden żywi się błędami drugiego? Czy naprawdę
dla każdego z nich taki system jest idealny? Moim zdaniem nie do końca, gdyż wciąż jeszcze mała aktywność społeczno – polityczna obywateli jest na rękę takiemu układowi. Sprzyja to podzieleniu społeczeństwa, a z tego społeczność międzynarodowa jest zadowolona, gdyż jako kraj jesteśmy wtedy dumnym, aczkolwiek łatwym celem.  Dochodzi do manipulacji słownej
 i finansowej, gdyż beczka prochu, na której siedzi współczesny świat, jest coraz większa, a jak wiadomo, podzielonym i zmanipulowanym narodem łatwo się steruje. Uważam, że nasi politycy, szczególnie ci z prawej strony, nie do końca mają  świadomość obecnego stanu geopolityki,  dlatego jako społeczeństwo nie powinniśmy ograniczać się tylko do udziału
w wyborach 15 października, ale uważnie patrzeć politykom na ręce.     

This entry was posted in Bez kategorii. Bookmark the permalink.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *